Wszechstronny GAROU

R

Niemal od początku życia grał na gitarze. Ma charakterystyczny głos. Koncert GAROU relacjonuje Roman Soroczyński.

O tym, że GAROU (właściwie: Pierre Garand) śpiewa piosenki charakterystycznym głosem z chrypką, wiedzą wszyscy. O tym, że grał na gitarze już w wieku trzech lat, a obecnie jest multiinstrumentalistą, grającym na gitarze, trąbce, fortepianie i organach, wie sporo osób. Jednak chyba niewiele osób, a już na pewno nie był to niżej podpisany, orientowało się, że kanadyjski piosenkarz potrafi prezentować różne style muzyczne. Podczas koncertu, zorganizowanego 18 października 2022 roku w COS Torwar przez firmę High Note Events, działającą pod marką MAKROCONCERT, ze sceny popłynęły między innymi: country, blues, swing, rap, reggae, bossa nova, rock’n’roll i folk. No dobrze: jednego stylu – niestety, bardzo popularnego w kraju nad Wisłą – nie było…

GAROU śpiewa z natchnieniem - fot. Roman Soroczyński
GAROU śpiewa z natchnieniem – fot. Roman Soroczyński

Bardzo interesująco wybrzmiał medley utworów Joe Dassina. Co ciekawe, płyta GAROU, która ma ukazać się na początku listopada, będzie poświęcona twórczości tego amerykańsko-francuskiego piosenkarza i kompozytora. Równie interesująco zaprezentowane zostały utwory innego francuskiego kompozytora, Michela Legranda. Artysta znakomicie zaśpiewał covery między innymi pochodzącej z 1908 roku La bamby czy Domu wschodzącego słońca (oryginalnie: The House of the Rising Sun), najbardziej znanego z interpretacji zespołu The Animals, ale powstałego znacznie wcześniej, bo już przed I wojną światową. Nie mogło zabraknąć utworów o miłości. Jeden z nich został przez artystę wystylizowany, niczym słynne Je t’aime… moi non plus, wykonywane na przełomie lat 60. i 70. XX wieku przez Serge’a Gainsbourga i Jane Birkin.

GAROU, jego zespół i część widowni - fot. Roman Soroczyński
GAROU, jego zespół i część widowni – fot. Roman Soroczyński

Inne znane nazwisko, jakie padło ze sceny – to Elvis Presley. GAROU nie tylko wykonywał utwory śpiewane niegdyś przez amerykańską gwiazdę, ale wykorzystywał również jego ruch sceniczny, doskonale bawiąc się przy tym. Jestem przekonany, że występ GAROU miał ściśle opracowany scenariusz, mam jednak wrażenie, że chwilami artysta w spontaniczny sposób umykał poza jego granice. Jednak znakomity zespół muzyków, ubarwiający jego występ – zarówno instrumentalnie, jak i jako chórek – szybko dostosowywał się do tych sytuacji. Duże zainteresowanie widowni wywołał fakt, że pan, który niemal po każdym utworze wymieniał gitary, podczas jednego z utworów zagrał na równi z pozostałymi członkami zespołu! Tym bardziej żałuję, że nie udało mi się zdobyć nazwisk tych znakomitych instrumentalistów. Wszyscy skupiają się na głównym wykonawcy, ale naprawdę warto pamiętać o pozostałych artystach. Wprawdzie GAROU prezentował ich nazwiska, ale któżby zapamiętał je na gorąco?

GAROU przedstawia członków zespołu - fot. Roman Soroczyński
GAROU przedstawia członków zespołu – fot. Roman Soroczyński

Chyba publiczność nie wybaczyłaby artyście, gdyby nie zaśpiewał również utworów ze swojego repertuaru. Największe brawa zebrały Gitan oraz niezwykle wzruszająca Belle, pochodząca z musicalu Notre Dame de Paris.

Kolejny utwór GAROU  - fot. Roman Soroczyński
Kolejny utwór GAROU – fot. Roman Soroczyński

Pełen wszechstronnej muzyki i różnorodnych emocji wieczór upłynął również pod znakiem wspomnień i żartów GAROU. Przypomniał on, że jego ojciec śpiewał w zespole z bratem jego matki. Zaprezentował przy okazji piosenkę folkową z prowincji Quebec, z której pochodzi. Często nadmieniał, że dobrze czuje się w Polsce, co chwila wtrącał polskie słowa. Zakończył występ słowami:

Do zobaczenia, Warszawo!

Kto wie, może podczas następnego występu wszechstronny artysta, jakim jest GAROU, dołoży do swojego repertuaru utwór któregoś z polskich kompozytorów?


    Leave a comment
    Your email address will not be published. Required fields are marked *