Mogłoby wydawać się, że trafiliśmy do szczęśliwej i spełnionej rodziny: rodzice w średnim wieku, czwórka dorosłych dzieci. Prowadzą zwykłe życie. Z rodzicami mieszka najmłodsza córka, Róża, która właśnie wróciła z podróży po Europie. Pozostałe dzieci wyprowadziły się z rodzinnego domu. Najstarsza córka, Pola, ma już własną rodzinę, z dwójką dzieci, i jest bardzo zaangażowana w swoją pracę w wydziale edukacji. Ben robi karierę w sektorze usług finansowych, a Marek pracuje jako informatyk.
Spektakl, zaprezentowany w warszawskim Teatrze Ateneum, nosi tytuł To wiem na pewno. Jak się jednak okazuje, nikt niczego nie wie na pewno. Niestety, coś powolutku zaczyna się rozłazić w szwach. O ile matka, Anna, czuje się bardzo potrzebna jako starsza pielęgniarka w pobliskim szpitalu, o tyle ojciec, Jacek, został zwolniony z pracy w ramach redukcji. Nie może on znieść własnej bezradności po utracie pracy. A i młodsza część rodziny zaczyna mieć problemy: ktoś postanawia wyprowadzić się z własnej rodziny; ktoś odkrywa, że nie mieści się w skórze swojej płci; ktoś wpada w tarapaty finansowe. Nawet silna matka, która zawsze wie lepiej, nie potrafi ocalić rozpadającej się wspólnoty. Może dlatego, że jest to niemal nieuchronne zjawisko? Może dlatego, że – mimo starań – pogłębia się przepaść między światem rodziców i dzieci?
Reżyserka spektaklu, Iwona Kempa, zastanawiała się:
– Czy jest w ogóle możliwe sklejenie tych światów, skoro rzeczywistość pędzi z taką szybkością? Rodzicom zależy na trwałości własnych zasad, dzieciom na szukaniu dla siebie miejsca na swoich warunkach. I fundamentalne pytanie: czy dosyć radykalne rozchodzenie się tych światów pozwoli na dalsze trwanie rodziny?
Autor sztuki, Andrew Bovell jest Australijczykiem. Nic więc dziwnego, że pierwotnie akcja spektaklu rozgrywała się w Adelajdzie (piątym co do wielkości mieście w Australii) i tamże, w 2016 roku, zorganizowano światową prapremierę. Z kolei amerykańska wersja, która miała premierę w marcu 2019 roku, rozgrywa się – a jakże! – w Stanach Zjednoczonych. Sądzę, że na tym polega uniwersalizm tego, co napisał Andrew Bovell: wydaje się, jakby była to sztuka także o nas, Polakach. Nie bez kozery zatem stosunkowo szybko, bo w 2021 roku, spektakl został zrealizowany przez Lubuski Teatr w Zielonej Górze w koprodukcji z Teatrem im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze.
Uniwersalizm treści spektaklu został jeszcze bardziej uwypuklony dzięki znakomitej grze aktorskiej. Agata Kulesza – jako matka – jest rewelacyjna! Pokazała wszelkie możliwe emocje: niedowierzanie i wiarę, milczenie i krzyk, energię i bezsilność, zawoalowaną ironię i życzliwość, rozpacz i szczęście. Chyba trudno wymienić wszystkie antonimy jej zachowań emocjonalnych. Z kolei ojciec jest cichy, wręcz zahukany. Potrafi jednak niemal huknąć pięścią w stół i być stanowczy, kiedy zgłasza pretensje do Bena za jego niewłaściwe (delikatnie rzecz ujmując) postępowanie. Występujący w tej roli Przemysław Bluszcz pokazał wielką skalę swoich możliwości aktorskich.
Do wysokiego poziomu aktorów średniego pokolenia umiejętnie dostosowali się młodsi, z których troje jest jeszcze studentami Akademii Teatralnej. W bardzo interesujący sposób pokazali oni rozterki swoich bohaterów i trudne, nie zawsze – wydawałoby się! – racjonalne decyzje: odejść od męża i zostawić dzieci, by kontynuować romans z żonatym mężczyzną, nie brać odpowiedzialności za siebie i wplątać się w szemrane interesy, podjąć studia na uniwersytecie daleko od domu czy rozpocząć tranzycję płciową.
Jak wspomniałem, spektakl nosi tytuł To wiem na pewno. Czy rzeczywiście ktoś w tej sztuce coś wie na pewno? Może warto odwrócić pytanie: czy ktoś wie coś na pewno w naszej codziennej rzeczywistości?