Dzisiaj, 29 stycznia 2024 roku, w historii Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana w Warszawie spotykają się trzy jedynki: sto jedenaście lat temu zaprezentowano pierwsze przedstawienie Teatru.
Zanim do tego doszło, do Warszawy przyjechał Arnold Szyfman. Skąd dotarł? A jakże, z Krakowa! Współpracował tam z ówczesnym Teatrem Miejskim [dzisiaj jest to Teatr im. Juliusza Słowackiego – przyp. RS]. Do Warszawy przywiodła go miłość do gwiazdy teatralnej, Marii Przybyłko-Potockiej, z którą był związany od 1907 roku.
Warto przypomnieć, że na początku XX wieku Warszawa była prowincjonalnym miastem Imperium Rosyjskiego, zaś od 1834 roku obowiązywał zakaz grania teatrom prywatnym w lokalach zamkniętych. Dopiero podczas rewolucji 1905 roku zakaz ten uległ zapomnieniu. Znakomity krytyk teatralny i publicysta, Jan Lorentowicz, napisał:
Z każdym dniem stawała się w Warszawie nagląca potrzeba wielkiej, nowocześnie urządzonej sceny. Myśl tę podjął Arnold Szyfman, który, dzięki niezmordowanym zabiegom zarówno u centralnych władz rosyjskich, jak u obywateli dobrej woli, zdołał doprowadzić w r. 1912 do skutku inaugurację Teatru Polskiego.
Zanim jednak do tego doszło, 28 grudnia 1909 roku powstało konsorcjum, które później przekształcono w Towarzystwo Akcyjne Budowy i Eksploatacji Teatrów w Królestwie Polskim. 14 lutego 1910 roku, na spotkaniu u księcia Maurycego Zamoyskiego, Szyfman zaprezentował przedstawicielom ówczesnej arystokracji i finansjery ideę powołania teatru. Towarzystwo Akcyjne zebrało przez akcjonariuszy 100 tysięcy rubli i w maju 1911 roku nabyło plac pod budowę teatru. W czerwcu tego samego roku Szyfman ruszył, z architektem Czesławem Przybylskim – absolwentem Warszawskiego Instytutu Politechnicznego i paryskiej Szkoły Sztuk Pięknych, w podróż po Europie, by przyjrzeć się nowoczesnym budynkom teatralnym i zapoznać się z nowinkami techniki teatralnej. Jedną z nich była scena obrotowa, którą – jako pierwszą w Polsce – zamontowano w budynku Teatru Polskiego. W lutym 1912 roku zaczęto kopać ziemię pod fundamenty, zaś 10 kwietnia poświęcono kamień węgielny. W numerze 99. „Kurjera Warszawskiego” [korekta, proszę nie poprawiać! – przyp. RS] z tego dnia czytamy między innymi:
Dziś w południe odbył się akt poświęcenia kamienia węgielnego pod gmach nowego teatru polskiego, którego budowę rozpoczęto przy ulicy Oboźnej.
Skoro zacytowałem prasę, nie sposób nie wspomnieć, że część stołecznych gazet atakowała Szyfmana. No cóż: „polskie piekło” jest chyba wieczne!
Od marca 1912 roku Arnold Szyfman zaczął kompletować zespół aktorski, w którego skład weszli między innymi: Kazimierz Junosza-Stępowski i Józef Węgrzyn. Zanim ukończono budowę teatru, jego zespół odbył tournée po miastach kresowych i rosyjskich. Z kolei w ledwie oddanym gmachu, który wciąż wyposażano, prowadzono próby do inauguracyjnej premiery.
Zacytujmy współczesnego naukowca, Romana Taborskiego:
Szyfman dysponował nie tylko wspaniałym, sprowadzonym w większości z Krakowa i reprezentującym nowoczesny jak na ówczesną Warszawę styl gry, zespołem aktorskim, ale i najbardziej nowoczesnym na terenie ziem polskich budynkiem teatralnym. Otwarcie Teatru Polskiego zakończyło w Warszawie prymat tradycjonalistycznych Rozmaitości. Ale zarazem było równoznaczne z końcem trwającej od Koźmiana złotej ery teatru krakowskiego i oznaczało przeniesienie się głównego ośrodka naszego życia teatralnego do Warszawy.
Już po niespełna roku od wbicia pierwszej łopaty (sic!), w dziewięć miesięcy od poświęcenia kamienia węgielnego nadszedł dzień premiery: środa, 29 stycznia 1913 roku. Pierwszym przedstawieniem była, wyreżyserowana przez Arnolda Szyfmana, sztuka „Irydion” Zygmunta Krasińskiego. Autorem scenografii był Karol Frycz, muzykę skomponował Ludomir Różycki, zaś w rolę tytułową wcielił się Józef Węgrzyn. Pierwszy wieczór został opisany w wierszu słynnego Or-Ota, a oto fragment:
Teatr Polski. Do góry wznosi się zasłona. / Pierwszy wieczór. Na scenie dramat Irydiona. / Piersi tłumu przebiegło jakieś dziwne drżenie: / Burza wielkiej poezji, wolności marzenie. / W parterowych fotelach, gdzie głowa przy głowie, / Obok literatury – z cenzury panowie; / Zda się, nikt tej łączności już nigdy nie zatrze: / Pieśń szpieguje się wszędzie… Dopieroż w teatrze!
Wróćmy jeszcze na chwilę do Jana Lorentowicza, który napisał między innymi:
… zwyciężył tu niespodziewanie idealizm polski. Akcjonariusze, którzy się wiązali z tak ryzykownym przedsięwzięciem, nie mieli dostatecznych podstaw, aby liczyć na zyski, a może nawet na zwrot zaofiarowanych kapitałów.
Warto zwrócić uwagę, że w Teatrze Polskim w Warszawie nigdy nie zapominano o historii jego powstania. Już w dziesiątą rocznicę ukazało się wydawnictwo „Teatr Polski w Warszawie, 1913-1923”, zawierające w większości materiały napisane przez słynnego Leona Schillera. Na ćwierćwiecze opublikowano „Teatr Polski 1913-1938” wspomnianego Jana Lorentowicza. Po II wojnie światowej ukazały się książki znakomitego teatrologa Edwarda Krasińskiego, który szczegółowo opisał początki i dalszą działalność Teatru: „Teatr Polski Arnolda Szyfmana 1913-1939” i „Teatr Polski w Warszawie 1939-2002”.
My też nie zapominamy o dniu dzisiejszym Teatru Polskiego i staramy się informować o jego kolejnych spektaklach. Tradycją stało się, że podczas weekendu zbliżonego do 29 stycznia na scenie pojawia się kolejna premiera. 27 stycznia 2024 roku był to Dom otwarty Michała Bałuckiego w reżyserii Krystyny Jandy. Wkrótce napiszemy o tym spektaklu. A tymczasem dyrekcji i załodze Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana życzymy, aby Teatr funkcjonował co najmniej do dnia, w którym do trzech jedynek dołączy czwarta, co nastąpi… za tysiąc lat!
Podczas pisania niniejszego artykułu korzystałem z poniższych publikacji:
Zdjęcie tytułowe przedstawia scenę Teatru Polskiego przed premierą “Domu otwartego”.